ALPY 2015-2018
ALPY 2013-2014
TATRY 2018-2024
TATRY 2017
TATRY 2015-2016
TATRY 2010-2014
GÓRY INNE 2011-2025
- Karkonosze, Szrenica 2025
- Babia Góra 2021
- Karkonosze - Zima 2020
- Kazbek - Gruzja 2018
- Góry Stołowe 2016
- Kurs Wspinaczki Skalnej 2013
- Skalne Grzyby 2013
- Szczeliniec Wielki 2013
- Skalne Miasto 2013
- Wielka Sowa 2013
- Błędne Skały 2013
- Śnieżnik 2013
- Karkonosze, Śnieżka 2011
Wszystko co nie Tatry i Alpy 2011-2025
Karkonosze - Zima 2025
Po siedmiogodzinnej drodze z Ustki do Szklarskiej Poręby zameldowaliśmy się na parkingu, pogoda była doskonała, lekki mróz oraz słońce. Nie zwlekając długo ruszyliśmi w kierunku wodospadu Kamieńczyka, który zobaczyliśmy po raz pierwszy zimą, jak dla mnie zimowe widoki w górach mają to coś. Po zwiedzeniu wąwozu i wodospadu poszliśmy w kierunku Hali pod Szrenicą, na szczęście po kilkuset metrach od Kamieńczyka na drodze pojawił się śnieg, którego w Szklarskiej Porębie nie było wcale.Droga na Halę Szrenicką minęła szybko i bezproblemowo i naszym oczom ukazało się schronisko na hali. Stąd do schroniska na Szrenicy gdzie mieliśmy nocleg na najbliższe cztery dni to już przysłowiowy rzut beretem. Po krótkim odpoczynku podążyliśmy do naszego celu, po kilkunastu może kilkudziesięcu minutach stanęliśmy pod drzwiami schroniska.

Dzień drugi - Niedziela 09.02
Drugiego dnia mieliśmy w planie przejście na czeską stronę granicy i obejrzenie bunkrów wybudowanych przed II wojną światową w celu obrony przed hitlerowskim najeźdzcą, jak się skończyło wszyscy wiedzą ale tutaj nie o tym. Po zejściu z Szrenicy poszliśmy żółtym szlakiem w kierunku schroniska Vosecka Bouda gdzie zrobiliśmy chwilę odpoczynku. Dalsza część drogi wiodła zielonym szlakiem a następnie żółtym w kierunku schroniska Vrbatowa Bouda, w pobliżu którego znajdują się właśnie wspomniane bunkry. Widzieliśmy ich dwa z bliska i trzy z daleka a sumie znajduje się ich w pobliżu kilkanaście. Następnym celem wycieczki było schronisko Labska Bouda oraz wodospad na rzece Łaba, gdzie doprowadził nas szlak czerwony. Skoro byliśmy przy wodospadzie trzeba było obowiązkowo pójść do żródła rzeki Łaby gdzie doszliśmy czerwonym szlakiem. Niestety zimą poza tabliczką nie widać tam nic, źródło jest głęboko pod śniegiem ale miejsce zaliczone. Stantąd żółtym szlakiem na Ceską Budkę i dalej czerwonym do schroniska na Szrenicy. To był piękny słoneczny dzień i fajna kilkunasto kilometrowa wyprawa.

Dzień trzeci - Poniedziałek 10.02
W poniedziałek pogoda troszeczkę się popsuła tzn. było zimniej, wiał większy wiatr a słońce było przykrete delikatną warstwą chmur. Tego dnia planem było dojście do Śnieżnych Kotłów. Ruszyliśmy jak zwykle bez pośpiechu około godziny 9:00, początkowo do rozstaju szlaków czyli Czeskiej Budki. Wiatr trochę dawał się we znaki toteż na softsheel założyłem kurtkę i poszliśmy dalej w kierunku Łabskiego Szczytu, na który niestety nie można wejś, tam już jak na dłoni widać było Radiowo Telewizyjny Ośrodek Nadawczy Śnieżne Kotły. Po kilkunasto minutowym marszu doszliśmy do naszego celu czyli Śnieżnych Kotłów gdzie krajobraz jest zgoła odmienny niż reszta Karkonoszy, wygląda raczej na tatrzński, są prawie pionowe skalne ściany z pięknymi nawisami śnieżnymi. Śnieżne Kotły można bardzo dokładnie obierzeć z trzech platform widokowych. Po odpoczynku i posileniu się postanowiliśmy ponownie zejść żółtym szlakiem na czeską stronę i jeszcze raz odwiedzić źródła Łaby. Do schroniska wróciliśmy szlakiem, który pokonywaliśmy dzień wcześniej czyli szlak zielony przez schronisko Vosecka Bouda.

Dzień czwarty - Wtorek, Środa 11-12.02
Na trzeci dzień pobytu, którym pogoda jak i w poprzednie dni dopisała, było słonecznie i mniejszy wiatr plan zakładał zejście zielonym szlakiem do Schroniska pod Łabskim Szczytem. Marsz do schroniska to około pół godzinny spacer w dół, wcześniej poszliśmy obejrzeć formację skalną o nazwie "Trzy Świnki". W schronisku odpoczywamy, uzupełniamy płyny i ruszamy tym razem pod górę w kierunku Czeskiej Budki. Stamtąd już tylko prosta droga czerwonym szlakiem z powrotem do schroniska na Szrenicy. Jako, że godzina jeszcze była młoda postanowiliśmy zejść do górnej stacji wyciągu na Szrenicę a następnie zielonym szlakiem na Halę pod Szrenicą. Od Hali zostało nam już tylko podejście z powrotem na Szrenicę. Może to dziwne ale tego dnia dopiero weszliśmy na właściwy szczyt Szrenicy, któy jest tuż obok schroniska ale i tak się zdarza. W schronisku pozostało na pakowanie się, ostania noc i zejście w środę rano do Szklarskiej Poręby, które miało miejsce w zdecydowanie gorszych warunkach niż były w poprzednich dniach, bardzo mocno wiało i było całkowicie pochmurno. Tak dobiegł końca kolejny zimowy wypad w góry.

Babia Góra - Listopad 2021
Babia Góra (słow. Babia hora) – masyw górski w Paśmie Babiogórskim należącym do Beskidu Żywieckiego w Beskidach Zachodnich (według słowackiej terminologii są to Oravské Beskydy). Najwyższym szczytem jest Diablak (1725 m, według Geoportalu 1722,9, niem. Teufelspitze, czyli Diabelski Szczyt), często nazywany również Babią Górą, jak cały masyw. Jest najwyższym szczytem Beskidów Zachodnich i poza Tatrami najwyższym szczytem w Polsce, drugim co do wybitności (po Śnieżce). Zaliczany jest do Korony Gór Polski.

Podczas długiego listopadowego weekendu 11-14 spędzanego w Kielcach wybraliśmy się na Przełęcz Krowiarki aby wejśc na Babia Górę, która zaliczana jest do Korony Gór Polskich. Co prawda praktycznie co roku przejeżdżamy w pobliżu jadąc w Tatry ale nigdy nie ma czasu na to aby zjechać trochę w bok i zaliczyć Babią. Teraz jednak weekendowa pogoda dopisywała i stwierdziliśmy, że warto przejechać nieco ponad 200 km. i wejść na Babią Górę. Na początku szlaku nie spojrzeliśmy dobrze na mapę i źle rozpoczęliśmy wejście, które pierwotnie miało być przez Perć Akademików. Niestety poszliśmy szlakiem czerwonym, później jakoś niezuważyliśmy szlaku zielonego łączącego, wracać nie było sensu także weszliśmy i zeszliśmy szlakiem czerwonym. Generalnie wejście na Babią Góre nie stwarza żadnych problemów (nie mówię o warunkach zimowych), pierwsza 1/3 drogi jest trochę bardziej stroma późnie szlak bardziej się wypłaszcza i tak wiedzie na sam szczyt. Po drodze przy dobrej można podziwiac wspaniały widok na Tatry. Wejście trwa około 2,5 godziny, odległość z przełęczy na szczyt to 4,6 km. a różnica poziomów to 723 m. Była to bardzo fajna wyprawa z cudownym widokami, trochę szkoda, że nie szliśmy przez Preć Akademików, może jeszcze kiedyś będzie okazja.
Karkonosze, Zima 2020
Dzień pierwszy 18.01
Tej zimy postanowiliśmy zrezygnować z wyjazdu w Tatry i wybraliśmy się na chodzenie po zimowych szlakach Karkonoszy. W Karkonosze mamy trochę bliżej niż w Tatry dlatego podróż trwała zdecydowanie krócej niż zwykle. W Karpaczu Górnym zameldowaliśmy się około godziny 8:30, po przebraniu się w odzież górską ruszyliśmy do celu tego dnia czyli do schroniska Dom Śląski. Pogoda nie rozpieszczała tego dnia na dole padał mokry śnieg a u góry do śniegu dołączył wiatr. Mimo tych nie za dobrych warunków pogodowych w miarę sprawnie dostaliśmy się do schroniska. Resztę dnia spędziliśmy na odpoczynku.
Dom Śląski - Lucna Bouda - Strzecha Akademicka - Dom Śląski
Dzień drugi 19.01
Jako, że pogoda była zła, silny wiatr, mgła, chmury postanowiliśmy się wybrać na szlak do schroniska Lucna w Czechach, które znajduje się około 2 km od Domu Śląskiego. Widoczność na szlaku była koszmarna, zaledwie 10 - 20 m. przy padającym śniegu i wiejącym wietrze orientacja byłaby niemożliwa lecz na szczęście na większości szlaków ustawione są tyczki wytyczjące drogę, które bardzo pomagają w orientacji. Lucna jest bardziej hotelem górskim i w niczym nie przypomina górskiego schroniska dlatego długo tam nie zabawiliśmy i skierowaliśmy swoje kroki do polskiego schroniska Strzecha Akademicka gdzie zrobiliśmy sobie postój. Ze Strzechy udaliśmy się do górnej stacji wyciągu na Kopę a doszliśmy tam zimowym wariantem przedzierając się przez zasieki kosodrzewiny. Wyciąg na Kopę tostatni przystanek, stamtąd wróciliśmy prosto do schroniska Dom Śląski na odpoczynek przed dniem nastepnym, który miał być piękny.

Dom Śląski - Słonecznik - Pielgrzymy - Samotnia - Dom Śląski
Dzień trzeci 20.01

Ranek przywitał nas piękną słoneczną, bezwietrzną pogodą, która zapraszała do wyjścia na zewnątrz co niezwłocznie zrobiliśmy. Pierwszym celem tego dnia było dojście do skały o nazwie Słonecznik, która jest oddalona od schroniska około 4 km. Droga do Słonecznika nie przedstawia żadnych trudności, praktycznie nie pokonujemy żadnych większych wzniesień. Na szlaku można podziwiać piękne widoki kotła Małego i Wielkiego Stawu, pod Słonecznikiem robimy dłuższą przerwę delektując sie widokami. Następnie schodzimy do skupiska skał o nazwie Pielgrzymy, tutaj także chwilę przebywamy, robimy zdjęcia filmy. Kolejnym celem wędrówki jest schronisko Samotnia położone w kotle Małego Stawu, idziemy niebieskim szlakiem, który podczas normalnej zimy jest zamknięty ze względu na zagrożenie lawinowe, na nasze szczęście (nieszczęście) śniegu jest bardzo mało i zgrożenie jest zerowe i możemy spokojnie wędrować szlakiem, który bardzo przypomina szlaki tatrzańskie. Po odpoczynku w Samotni najkrótszą drogą ruszamy do Domu Śląskiego.
Dom Śląski - Śnieżka - Jelenka - Śnieżka - Dom Śląski
Dzień czwarty 21.01

Pogoda dalej była piękna i zachęcała do wyjścia co niezwłocznie czynimy i kierujemy się w stronę Śnieżki, nie forsując tempa na Śnieżce meldujemy się po nie całej godzinie. Ze Śnieżki idziemy grzanicznym szlakiem do czeskiego schroniska Jelenka, które bardziej przypomina nasze schroniska, można tam tez płacić w złotówkach a przelicznik jest 1 zł - 5 kc. Po odpoczynku w schronisku tą samą drogą wracamy i ponownie wchodzimy na Śnieżkę, tym razem od strony czeskiej gdzie usytuowany jest wyciąg. Ze Śnieżki schodzimy do Domu Śląskiego, odpoczywamy i zaczynamy sie wstepnie pakować ponieważ następnego dnia wracamy do domu. Tak kończy się nasz kolejny góski zimowy wypad, następny będzie mam nadzieję w Tatry :-).
Karkonosze, Śnieżka - Październik 2011
Śnieżka – najwyższy szczyt w Karkonoszach (1602 m.n.p.m.) i jednocześnie w całych Sudetach, a także najwyższy szczyt Czech, województwa dolnośląskiego i całego Śląska. Położona na granicy polsko-czeskiej, góruje nad Kotliną Jeleniogórską, wystając 200 metrów ponad Równię pod Śnieżką. Jest najwybitniejszym szczytem Polski. Widoczność przy sprzyjających warunkach przekracza 200 km. Śnieżka należy do Korony Europy, Korony Gór Polski, Korony Sudetów i Korony Sudetów Polskich. Śnieżka była jedną z pierwszych gór europejskich licznie odwiedzanych przez turystów. Wiązało się to głównie ze względnie niewielkimi trudnościami technicznymi wejścia na szczyt oraz z faktem, że już od XVI wieku liczni kuracjusze przybywali do pobliskich Cieplic Zdroju i dobrze widoczna Śnieżka, dominująca wizualnie nad całymi Karkonoszami, była dla nich istotną atrakcją.

Pierwszy raz w Karkonoszach byłem jak miałem jakieś 6-7 lat i jakoś wtedy jeszcze w góry mnie nie ciągnęło. Pierwsze moje wyjście w Karkonosze miało miejsce w 1986 roku (jak się nie mylę). Pamiętam, że bardzo mi się podobała wędrówka i z zegarkiem w ręku (żeby nie spóźnić się kolację) szedłem w kierunku Samotni. Do Samotni doszedłem z dużym zapasem czasu i postanowiłem, że pójdę pod samą Śnieżkę i jak się później okazało był to bardzo zły pomysł. Ledwo wyszedłem za Strzechę Akademicką a że były to inne czasy zostałem zatrzymany przez Wojska Ochrony Pogranicza, oczywiście legitymacji nie wziąłem ze sobą żeby nie zgubić co spowodowało, że zostałem przewieziony do strażnicy pod Śnieżką (dzisiejszy Dom Śląski). Tam zostałem przesłuchany przez miłego Pana a raczej Obywatela Kapitana po czym mnie wypuszczono żegnając słowami "spie....j gówniarzu, żebym Cię tu więcej nie widział". Wziąłem to bardzo do siebie i szybkim krokiem udałem się w drogę powrotną do Karpacza. Jednak i z takiej wyprawy są miłe wspomnienia np. zobaczyłem Snieżkę z bliska i przejechałem się UAZem razem z żołnierzami. Słów Obywatela Kapitana tak do końca nie posłuchałem bo w roku 2011 wróciłem do Karpacza z rodziną z zamiarem zdobycia Śnieżki. Swoją wędrówkę rozpoczęliśmy od Świątyni Wang dalej do Polany i w prawo na Pielgrzymy i Słoneczniki, stamtąd spowrotem do Polany i w prawo na niebieski szlak do Schroniska Samotnia. Później krótkie podejście do Strzechy Akademickiej a następnie do krzyżówki ze szlakiem czerwonym (gdzie w 1985 roku zostałem niesłusznie zatrzymany). Od tego miejsca już prosta droga do Domu Śląskiego i ostatnie podejście na szczyt Śnieżki. Od Domu Śląskiego do Karpacza wracaliśmy szlakiem czarnym.

Jaskinia Niedźwiedzia i wejście na Śnieżnik - Kwiecień 2013
Jaskinia Niedźwiedzia – najdłuższa jaskinia całych Sudetów, położona w Masywie Śnieżnika, w dolinie Kleśnicy, w pobliżu wsi Kletno. Odkryta podczas eksploatacji kamieniołomu marmuru w 1966 roku, w obrębie wzniesienia Stroma (1166 m n.p.m.).
Była niedziela 6:00 rano 28.04.2013 gdy zadzwonił budzik oznajmiający pobudkę. Tego właśnie dnia zaplanowana była od jakiegoś miesiąca wyprawa do Jaskini Niedźwiedziej oraz zdobycie jednego ze szczytów korony Polski - Śnieżnika 1425 m.n.p.m. Około godziny 7:15 wyruszyliśmy w 65-kilometrową podróż do Kletna gdzie zostawiliśmy samochód i poszliśmy niestety przy padającym lekko deszczu do jaskini. Droga do jaskini jest prosta i krótka także po kilkunastu minutach zameldowaliśmy się przy wejściu, tam zakupiliśmy zarezerwowane bilety oraz pozwolenie na fotogrfowanie. Zwiedzanie jaskini trwa około godziny, nie wiem co napisać o jaskini bo to trzeba zobaczyć na własne oczy, mogę tylko napisać, że warto tam wejść i ją zwiedzić.

Śnieżnik (1426 m n.p.m.), zwany też Śnieżnikiem Kłodzkim dawniej Kładską Śnieżką, w jęz. niem. Glatzer Schneeberg (nazwa używana w Niemczech) lub Spieglitzer Schneeberg i Grulicher Schneeberg (nazwy używane w Austrii), cz. Králický Sněžník – najwyższy, graniczny szczyt po polskiej stronie w Sudetach Wschodnich i w Masywie Śnieżnika. Na szczycie znajduje się znak graniczny o numerze V/69/10.
Po wyjściu z jaskini ruszyliśmy szlakiem w kierunku schroniska pod Śnieżnikiem, po kilkuset metrach poszliśmy wydawałoby się szlakiem ale niestety nie był to szlak tylko leśna droga, która szybko się skończyła i zamieniła się w ścieżkę a ta doprowadziła nas do strumienia. Na zawrócenie było już za późno i musieliśmy się przeprawić na drugą stronę po chwili zastanowienia znalazł się sposób na przejście prawie suchą nogą. Od tego momentu zaczęło się bardziej strome podejście i trwało aż do szlaku, który wcześniej zgubiliśmy. Po powrocie na właściwą drogę dojście do schroniska było już tylko formalnością, od schroniska ruszyliśmy w lewo całkiem mocno jak się później okazało zaśnieżonym szlakiem. Po kilkusetmetrowym spacerze w śniegu doszliśmy do granicy z Czechami gdzie szlak zakręca w lewo i lekkim nachyleniem kieruje się na szczyt Śnieżnika. Sam szczyt nie przypomina niczym szczytów z Tatr Wysokich jest to wielka polana na środku, której znajdują się ruiny po wieży widokowej. Na szczycie tradycyjnie zrobiliśmy sesję zdjęciową i po chwili odpoczynku ruszyliśmy w drogę powrotną tą samą trasą z tym, że na chwilę wstąpiliśmy do schroniska i nie zgubiliśmy już szlaku do samego parkingu.

Błędne Skały - Kwiecień 2013
Błędne Skały – zespół bloków skalnych na wysokości 853 m n.p.m., tworzący malowniczy labirynt, położony w południowo-zachodniej Polsce w Sudetach Środkowych w Górach Stołowych. Labirynt położony jest na obszarze Parku Narodowego Gór Stołowych i obejmuje północno-zachodnią część Stoliwa Skalniak. Znajduje się między Kudową-Zdrój a Karłowem, w pobliżu granicy z Czechami. Najbliższa miejscowość to Bukowina Kłodzka. Obszar mający powierzchnię ok. 21 ha był rezerwatem przyrody (do czasu utworzenia Parku Narodowego Gór Stołowych).

Naszą wyprawę rozpoczeliśmy od parkingu na drodze z Kudowy Zdrój do Karłowa oddalonego od Błędnych Skał o około 3km. Dodam, że do Błędnych Skał mozna dojechać samochodem i kosztuje to 10 zł, nam jednak długie oczekiwanie w kolejce na trzykilometrowy wjazd nie przypadło do gustu, przecież przyjechaliśmy w góry żeby po nich pochodzić. Droga od parkingu nie robi żadnych problemów, początkowo jest to leśna ścieżka a pod koniec lekkie nie wymagające podejście. Wejście do Błędnych Skał jest jak prawie wszędzie, płatne. Muszę jednak powiedzieć, że jest to jak najbardziej opłacalne. W Błędnych Skałach można zobaczyć wiele interesujących formacji skalnych, które układając się w formie labiryntu skalnego tworzą wiele ciekawych przejść, zakamarków i dróg. Przejście całego labiryntu skalnego trwa kilkadziesiąt minut, po wyjściu można zrobić kółko i wrócić przed wejście do Błędnych Skał lub pójść Ścieżką Edukacyjną Kazimierza Klimowicza do parkingu. My wybraliśmy opcję Ścieżki Edukacyjnej i po około dwóch godzinach spaceru po lesie znaleźliśmy się w punkcie wyjścia. Jeżeli chodzi o Błędne Skały to polecam je każdemu kto znajdzie się w okolicach Gór Stołowych.

Wielka Sowa, Góry - Kwiecień 2013
Wielka Sowa (niem. Hohe Eule, po 1945 przez krótki okres pol. Góra Sowia, 1015 m n.p.m.) – najwyższy szczyt Gór Sowich w Sudetach Środkowych, z najbardziej zniszczonym ekologicznie drzewostanem w tych górach, należy do Korony Gór Polski; położony jest w województwie dolnośląskim.

Po zwiedzeniu Kompleksu Osówka jeszcze tego samego dnia udaliśmy się do miejscowości Rzeczka aby zdobyć kolejny ze szczytów należących do Korony Polski - Wielką Sowę 1014 m.n.p.m. Droga szczyt rozpoczyna sie od dosyć stromego podejścia do hotelu Sowa, w późniejszym etapie nie jest już tak stromo a droga wiedzie leśnymi ścieżkami nie robiącymi większych trudności. Po kilkudziesięciu minutach leśnego spaceru i odwiedzeniu schroniska Wielka Sowa, docieramy na szczyt, na którym umiejscowiona jest wieża widokowa. Na szczyt można zabrać kiełbaski gdyż można tam bez problemu rozpalić ognisko i miło spędzić czas na czymś w rodzaju leśnego kampingu. Podczas ładnej pogody warto wejść na wieżę widokową, z której roztacza się piękny widok na Góry Sowie. Szlak na Wielką Sowę jest łatwy i można go traktować jak niedzielny spacer :)

Skalne Miasto, Adrspach Czechy - Kwiecień 2013
Skalne miasto, labirynt skalny – zespół skalnych form ukształtowania powierzchni Ziemi: skałek, ambon, baszt czy grzybów skalnych itp., skupionych w pobliżu siebie i oddzielonych wąskimi rozpadlinami. Powstawanie miasta skalnego jest efektem erozji terenu, następującego szczególnie wzdłuż sieci spękań, charakterystycznej zwłaszcza dla poziomo uwarstwionych skał osadowych, głównie piaskowców, czasem zlepieńców. Czynnikami wpływającymi na degradację są: spękania skalne, obecność plastycznego podłoża powodująca osiadanie lub wyciskanie skał, wietrzenie mechaniczne, usuwanie zwietrzeliny przez wiatr lub wody deszczowe itp. Najbardziej znane przykłady w Polsce to: Błędne Skały, Szczeliniec w Górach Stołowych; Skamieniałe Miasto na Pogórzu Ciężkowickim, Starościńskie Skały w Rudawach Janowickich i inne. W Czechach jednym ze słynniejszych skalnych miast są Skały Adrszpasko-Teplickie, Prachovské skály oraz region Hruboskalsko, a na Słowacji Súľovské skaly.

Przepiękne, unikalne Skalne Miasto. Formy skalne zbudowane z piaskowca płytowego malowniczo i wspaniale wyrzeźbione przez Naturę. 100 metrowe skalne ściany sprawiają często monumentalne wrażenie. Znajdziemy tutaj skalny wodospad, piękne szmaragdowe jezioro starej piaskarni otoczone różnobarwną roślinnością oraz górne jeziorko gdzie ciekawą atrakcją jest przepływ wieloosobowymi tratwami. Każdy, od początkującego turysty do ekstremalnego wspinacza znajdzie tutaj coś dla siebie. Po Skalnym mieście poruszamy się dobrze przygotowanym szlakiem mijając różne formacje skalne, które w wielu przypadkach mają swoje nazwy (np. Głowa Cukru), warto nadmienić, że jedno z przejść zwęża się od około 80 cm do 60 cm szerokości a długość sięga na około 10m także ludzie z klaustrofobią jak i przy kości :) mogą mieć problem z przejściem. Jeżeli ktoś będzie przebywał w pobliżu Skalnego Miasta to szczerze polecam jego odwiedzenie bo na prawdę jest co oglądać.

Szczeliniec Wielki - Kwiecień 2013
Szczeliniec Wielki – najwyższy szczyt (919 m n.p.m.) w Górach Stołowych, na terenie Parku Narodowego Gór Stołowych. Należy on do Korony Gór Polski i jest jedną z największych atrakcji turystycznych Sudetów, z rezerwatem krajobrazowym i tarasami widokowymi z panoramą Sudetów.

Piątego dnia naszej majówki w górach Stołowych udaliśmy się na wyprawę w celu wejścia na Szczeliniec Wielki. Był to następny dzień, w którym mieliśmy nadzieję na słoneczną pogodę i piękne widoki, jednak i tego dnia były to tylko marzenia. Po pół godzinie od wyjazdu z Kudowy Zdrój zaparkowaliśmy samochód na parkingu pod Szczelińcem i udaliśmy się do wejścia na szlak. Droga na Szczeliniec prowadzi schodami, dosłownie, praktycznie do samego schroniska prowadzą schody. Na górze niestety warunki atmosferyczne pogorszyły się i zaczął padać deszcz a o pięknych widokach można było zapomnieć. Cały szlak na Szczelińcu Wielkim był w sumie ucieczką przed deszczem co spowodowało, że po około godzinie byliśmy na parkingu i tak skończył się nasz wypad na Szczeliniec Wielki.

Skalne Grzyby - Maj 2013
Skalne Grzyby – skupisko skał w Górach Stołowych, w Sudetach Środkowych, w południowo-zachodniej Polsce. Skalne Grzyby znajdują się w południowo-wschodnim fragmencie stoliwa Gór Stołowych. Ciągną się wzdłuż dolnego piętra Gór Stołowych między Batorowem a Radkowskimi Skałami po południowo-zachodniej stronie wierzchowiny.

Kolejny dzień w Górach Stołowych i kolejny dzień z pogodą pozostawiającą wiele do życzenia. Cała nasza trasa wycieczki obfitowała we mgły i słabe, przelotne opady deszczu ale nawet w tych warunkach przeszliśmy leśnyni szlakami około 12 km, podziwiając wiele różnych formacji skalnych, które wielokrotnie przypominały grzyby. Był to ostatni dzień naszego pobytu w Górach Stołowych i już rankiem następnego dnia przyszedł czas na wyjazd do domu.

Kurs Wspinaczki Skalnej 2013
Po przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw w styczniu 2013 roku podjąłem decyzję o wyjeździe na kurs skałkowy, wybraną szkołą została Szkoła Wspinaczki Climbing & Adventure, którą prowadzą Piotr Górka i Krzysztof Skoczylas. Jak się później okazało był to strzał w dziesiątkę, jeżeli mógłbym komuś polecić szkołę wspinaczki to bez wachania polecę szkołę Climbing & Adventure. Uważam, że instruktorzy wykonali swoją pracę w 100% a na kursie panowała wybitnie koleżeńska atmosfera. Kurs odbywał się w Dolinie Będkowskiej a miejscem noclegowym było gospodarstwo agroturystyczne Brandysówka. Gdy dojechałem a raczej doszedłem do Brandysówki była godzina 8:30 a już około 10 rozpoczynał się kurs, na początek dostaliśmy potrzebny sprzęt i załatwiliśmy wszelkie formalności. Zapakowaliśmy plecaki i udaliśmy się na pobliską skałę o nazwie Nad Szańcem gdzie poznałem pierwsze kroki wspinaczki na wędkę. Podczas pierwszego dnia przeszedłem cztery drogi wspinaczkowe trudnościami nie przekraczającymi (IV+). Po części praktycznej odbył się wykład na temat sprzętu wspinaczkowego i tak zakończyliśmy pierwszy dzień kursu.
Drugiego dnia udaliśmy się w Słoneczne Skały gdzie stawialiśmy a przynajmniej ja, pierwsze kroki w prowadzeniu wspinaczki na drogach ubezpieczonych. Tego dnia też pokonaliśmy po kilka dróg wspinaczkowych a na zakończenie części praktycznej poznaliśmy sposoby zakładania stanowisk asekuracyjnych oraz zjazdowych. Wieczorny wykład teoretyczny był na temat asekuracji oraz współczynnika odpadnięcia czyli fizyka, którą każdy lubi :).

Trzeciego dnia udaliśmy się na Wielką Turnie celem przejścia wielowyciągowych dróg wspinaczkowych. Niestety przechodzące w pobliżu burze pozwoliły wykonać nam tylko po jednej pełnej drodze wielowyciągowej a z reszty trzeba było się szybko wycofywać. Podczas tego dnia poznaliśmy również wszelkie przyrządy asekuracyjne używane na drogach o własnej asekuracji oraz nauczyliśmy się jak ich używać.
Następnego dnia pojechaliśmy na skałę o nazwie Kula gdzie mieliśmy wykorzystać wiedzę z dnia poprzedniego i przejść drogi wymagające zakładania własnej asekuracji. Udało nam się poprowadzić po jednej drodze dwuwyciągowej gdyż znowu ze skały wygoniła nas burza oraz opady deszczu przed, którymi schowaliśmy się w leśnych altanach gdzie wysłuchaliśmy wykładu na temat trudności dróg wspinaczkowych. Gdy deszcz ustał udaliśmy się na drugą ścianę kuli gdzie uczyliśmy się wyłapywać człowieka odpadającego od ściany. Człowiekiem odpadającym był "Heniek" (opona wypełniona kamieniami), gdy już "Heniek" został kilkakrotnie uratowany przeszliśmy na szczyt Kuli aby nauczyć się technik zjazdowych co było ostatnim tego dnia zadaniem.
Piątego dnia mieliśmy się posłużyć przewodnikami wspinaczkowymi i samodzielnie zlokalizować i dotrzeć pod skałę o nazwie Pytajnik a następnie wybrać sobie drogę, którą będziemy się wspinać. Ja i mój partner oczywiście wybraliśmy sobie w miarę łatwą drogę o wycenie (V), jednak instruktor nie podzielił naszego zdania i skierował nas na Lewy Pytajnik o wycenie (VI-) i była to jak dotąd najtrudniejsza droga jaką pokonałem. Po udanej wspinaczce na szczyt Pytajnika dzień wspinaczkowy zakończyliśmy zjazdem z stanowiskiem pośrednim co miało nas przygotować do wspinaczki w dniu następnym. Podczas powrotu do Brandysówki dowiedzieliśmy się, że celem statniego dnia wspinaczki będzie Sokolica.

Ostatni dzień miał być podsumowaniem całego kursu oraz miał pokazać na co faktycznie nas stać. Po porannej rozgrzewce, którą zalecił instruktor zebraliśmy szpej i udaliśmy się na Sokolicę, która góruje nad Brandysówką. Na nasz zespół została przydzielona droga o nazwie "Lot na Brandysa" wyceniona na (V+), która składała się z trzech wyciągów. Prowadzenie pierwszego wyciągu przypadło mnie i po około sześciu metrach wspinaczki przekonałem się jak człowiek czuje się podczas odpadnięcia od ściany. Było to jedyne odpadnięcie, chyba za szybko chciałem wejść i się spaliłem :), późniejsza droga przebiegała bez żadnych komplikacji a z każdym metrem do góry zacząłem odczuwać niczym nie skrępowaną radość ze wspinaczki oraz z widoków, które na otaczały. Zjazdu dokonaliśmy z jednym stanowiskiem pośrednim. Wszyscy kursanci zdobyli Sokolicę i w nagrodę otrzymali świadectwo ukończenia kursu skałkowego, które jest jednocześnie skierowaniem na kurs taternicki. Po tym fakcie przyszedł czas na pożegnania, wymianę kontaków i w moim przypadku bardzo długą drogę do domu. Podsumowując cały kurs mogę z całą pewnością stwierdzić, że dokonałem trafnego wyboru jadąc na kurs a moje obawy były zupełnie bezpodstawne.

Góry Stołowe - Maj 2016
Błędne Skały – zespół bloków skalnych na wysokości 853 m n.p.m., tworzący malowniczy labirynt, położony w południowo-zachodniej Polsce w Sudetach Środkowych w Górach Stołowych. Labirynt położony jest na obszarze Parku Narodowego Gór Stołowych i obejmuje północno-zachodnią część Stoliwa Skalniak. Znajduje się między Kudową-Zdrój a Karłowem, w pobliżu granicy z Czechami. Najbliższa miejscowość to Bukowina Kłodzka. Obszar mający powierzchnię ok. 21 ha był rezerwatem przyrody (do czasu utworzenia Parku Narodowego Gór Stołowych).
Podczas majówki 2016 w planach między innymi był wypad w Błędne Skały i Szczeliniec Wielki. Tym razem mieliśmy dużo więcej szczęścia niż na majówkę 2013, była zdecydowanie lepsza pogoda. Plan zakładał przejście labirynt Błędnych Skał z wcześniejszym odwiedzeniem Fortu Karola, zaplanowana wycieczka przebiegła bezproblemowo i w pięknej słonecznej pogodzie.

Szczeliniec Wielki
Szczeliniec Wielki – najwyższy szczyt (919 m n.p.m.) w Górach Stołowych, na terenie Parku Narodowego Gór Stołowych. Należy on do Korony Gór Polski i jest jedną z największych atrakcji turystycznych Sudetów, z rezerwatem krajobrazowym i tarasami widokowymi z panoramą Sudetów.
Po wyjściu z Błędnych Skał udaliśmy się w kierunku Szczelińca Wielkiego, tam pogoda lekko się pogorszyła ale nie zdarzyło się nic strasznego i spokojnie zwiedziliśmy Szczeliniec Wielki. Trasa ta liczyła ponad 20 km i zmęczyła nas znacząco ale poziom zadowolenia i tak był wyższy :-).

Kazbek - Gruzja 2018
Kazbek (gruz. მყინვარწვერი, Mkinwarcweri; ros. Казбек, Kazbiek; oset. Сæна, Sana, Хъазыбег, Kazybeg, Чырыстийы цъупп, Czyrystijy cupp), jeden z najwyższych szczytów Kaukazu na granicy Gruzji z Rosją (Republika Północną Osetią-Alanią) o wysokości 5033,8 m n.p.m., położony we wschodniej części centralnego Kaukazu. Kazbek leży w Paśmie Bocznym Wielkiego Kaukazu, podobnie jak Elbrus (5642 m n.p.m.) oraz Tebulosmta (4492 m n.p.m.). Jest drzemiącym wulkanem zbudowanym z law trachitowych. Ostatnie erupcje miały miejsce około 6 tys. lat temu. Pozostałością działalności wulkanicznej są dziś wyziewy gorących gazów na północnych stokach góry (solfatary). Przypuszczalnie, zerwanie się Lodowca Kołka w 2002 roku było spowodowane przez wyrzut znacznych ilości tego typu gorących gazów bogatych w związki siarki. Ze stoków Kazbeka spływają liczne lodowce o łącznej powierzchni 135 km². Po stronie gruzińskiej znajduje się lodowiec Gergeti, zwany również Ordzweri.
Start wyprawy miał miejsce 9.05 o 22:30 z lotniska Chopina w Warszawie, lot odbył się bez żadnych komplikacji i po przestawieniu czasu o dwie godziny do przodu wylądowaliśmy w Tbilisi o 4:00. Po odebraniu bagaży pojechaliśmy taksówką, co było błędem bo trzeba było poczekać do godziny 6:00 i pojechać autobusem miejskim do centrum a tak przepłaciliśmy wielokrotnie za ten odcinek drogi. Żeby znaleźć transport do Stepansmindy (Kazbegi) należy dostać się na dworzec Didube, tam również z powodu wczesnej pory za transport sporo przepłaciliśmy. Zbierając wszystkie wydatki wydaliśmy na transport z lotniska do Stepansmindy po 58 Lari (około 90 zł) od osoby a można tam dojechać za 11 Lari od osoby. Faktem jest, że droga do Stepansmindy trwała około 2 godziny i na miejscu byliśmy około 8:00. W agencji górskiej Mountain Freaks kupiliśmy gaz (30 Lari) i wypożyczyliśmy linę i czekan, które nie zmieściły się do plecaków. Przed wyjściem w góry postanowiliśmy jeszcze spróbować lokalnej potrawy chaczapuri i kupić niezbędną wodę. Chociaż ze wszystkich stron otrzymywaliśmy propozycje podwózki do Kościoła Świętej Trójcy nie skrzystaliśmy i ruszyliśmy tam na piechotę. Już podczas tego pierwszego podejścia czułem, że jestem strasznie osłabiony ale był to pierwszy dzień po podróży i wszystko zwaliłem na zmęczenie. Pod samym kościołem zaczął padać deszcz i około godziny czekaliśmy pod dachem kaplicy, gdy tylko przestało padać ruszyliśmy do miejsca pierwszego obozu na wysokości około 2500 m. chociaż ja byłem pewny, że pierwszy obóz będzie na wysokości kościoła. Jakoś udało mi się dotrzeć pomimo zmęczenia do obozu, resztę dnia spędziliśmy na odpoczynku i posilaniu się.

Drugiego dnia planem było dojście do Meteo ale nie był to mój plan, który zakładał dojście do miejsca obozowego na wysokości 3100 m. gdzie aktualnie budowane jest pośrednie schronisko. Nie wiem czy była to kwestia niedogadania szczegółów czy koledzy zapomnieli o czym wcześniej rozmawialiśmy, zresztą teraz to już nie ważne. Wyruszyliśmy około 8:00, moje samopoczucie było bardzo złe, szybko się męczyłem i już przy czarnym krzyżu miałem dość wszystkiego i chciałem się wycofać. Od tego pomysłu odwiół mnie Piotr, któremu też się nie spieszyło i został ze mną żeby mnie podciągnąć wyżej. Bardzo wolnym krokiem doczłapaliśmy się do miejsca obozowego gdzie czekała reszta grupy. Już się ucieszyłem, że dotarłem do obozu i jedyną czynnością będzie rozłożenie namiotu, niestety moja radość trwała krótko bo koledzy oznajmili, że idą do Meteo. Ponownie żeby nie Piotr to rozłożył bym namiot i rano zszedł na dół ale ostatkiem sił jakoś doszliśmy na skraj lodowca i tutaj po burzliwej dyskusji założyliśmy drugi obóz na wysokości około 3300 m. W międzyczasie zaczął sypać śnieg i widoczność spadła do maksymalnie 50 m., w takich własnie warunkach zakończył się drugi dzień. Moje samopoczucie nie poprawiło się, nie dość tego przyszedł ból głowy co wcześniej na tej wysokości nigdy mi się nie zdarzyło.

Praktycznie całą noc i pół dnia następnego padał śnieg i wiał wiatr, pokrywa śnieżna powiększyła się około 40 cm. Do godziny 15:00 leżeliśmy w namiotach, jedliśmy odpoczywaliśmy czasami wychodząc na zewnątrz rozprostować kości i zrzucić śnieg z namiotów. Po 15 przestał padać śnieg i trochę zaczęło się przejasniać, koledzy zdecydowali, że zwijają obóz i idą do Meteo. Długo biłem się z myślami co robić, moje samopoczucie jeszcze nie było całkiem dobre, już nawet spakowałem śpiwór i innych kilka rzeczy i chciałem spróbować iść dalej. Koniec końców koledzy ruszyli do góry około 16:30, ja biorąc pod uwagę moją nienajlepszą dyspozycję podjąłem bardzo trudną decyzję o pozostaniu w namiocie na kolejną noc co w konsekwencji wiązało się z zakończeniem mojego wejścia na 3300 m. Bałem się, że mogę stracić siły przed dojściem do meteo i zastanie nas noc na lodowcu co w powiązaniu z świeżymi opadami śniegu i brakiem widocznych śladów może być niebezpieczne. Koledzy dotarli do Meteo około 19:30, pod wieczór całkiem nieźle się rozpogodziło a ja wyszedłem zrobiłem kilka zdjęć, nakręciłem film i poszedłem spać. Rozpogodzenia nie trwały długo, przez całą noc sypał śnieg i wiał bardzo silny wiatr, w nocy przez godzinę wiatr wiał z taka siłą, że bojąc się o namiot trzymałem rurki żeby się nie połamały.

Następnego dnia pogoda nic się nie zmieniła, znowu dosypało z 20 cm. śniegu a ja wyczekiwałem krótkiego momentu bez opadów żebym mógł zwinąć obóz i ruszyć na dół. Niestety nie miałem tyle szczęścia i po kilkugodzinnym oczekiwaniu musiałem zwinąć namiot podczas opadu śniegu i wiejącego wiatru co bardzo przeszkadzało. Jakoś udało mi się tego dokonać i około 11:00 ruszyłem w drogę powrotną, nie było to łatwe i przyjemne zejście, przy małej widoczności trochę źle poszedłem i zanim wróciłem na właściwy szlak musiałem sporo drogi torować w świeżym śniegu. Bardzo zmęczony dotarłem do czarnego krzyża, stamtąd droga była już prosta i widoczność się trochę poprawiła także dalsze zejście nie spowodowało żadnych problemów. W Stepansmindzie pojawiłem się około 16 przy padającym deszczu, pierwsze kroki skierowałem do agencji górskiej po odbiór depozytu i próbę zoorganizowania sobie jakiegoś noclegu na następne dni. Niestety agencja na bieżąco nie organizuje noclegów, chcąc mieć nocleg trzeba zamówić go kilka tygodni przed przyjazdem, dlatego też musiałem znaleźć nocleg na własną rękę co było nie lada wyzwaniem, trzeba było sobie przypomnieć naukę rosyjskiego z przed 25 lat. W konsekwencji udało mi się i około 18 byłem już na kwaterze i mogłem odsapnąć. Tego dnia Szymon też odpuścił wejście i został na kolejną noc w Meteo a Łukasz, Błażej i Piotr założyli obóz na niespełna 4000 m. i dalej pozostali w grze o zdobycie Kazbeka (ja tego wtedy jeszcze nie wiedziałem).

Następnego dnia postanowiłem przespacerować się po Stepansmindzie i pójść jescze raz na początek szlaku na Kazbek w celu wykonania zdjęć poklatkowych aby później zmontować timelapsa z pobytu w Gruzji. Porównując pogodę do wcześniejszych dni, tego dnia była rewelacyjna, świeciło słońce, wiał słaby wiatr. Dopiero po południu zaczęło się chmurzyć i trochę popadał deszcz. Nie wiedząc co słychać u chłopaków myślałem, że dalej w komplecie idą do góry, jednak po powrocie ze spaceru podczas tego krótkiego deszczu dostałem informację, że Piotr i Szymon są już na dole. Od tego momentu we trójkę oczekiwaliśmy dalszych informacji od Łukasza i Błażeja. Konkretnych informacji doczekaliśmy się dwa dni później czyli w środę 16.05, okazało się, że pozostała dwójka zdobyła szczyt, Błażej schodzi na dół a Łukasz zostaje na jeszcze jedną noc w górach. Także od środy byliśmy już we czwórkę i korzystając z następnego, ostatniego wolnego dnia przed wyjazdem umówiliśmy się na wyjazd do Doliny Truso.
Wyjazd do Doliny Truso mieliśmy umówiony na 10:00 przy agencji górskiej Mountain Freaks, w sumie w 11 osób ruszyliśmy dwoma Mitsubishi Delica do opuszczonej osady Kvemo Okrokana gdzie początek ma Dolina Truso. Cała dolina, do Twierdzy Zakagori i spowrotem ma długość 22 km. i jest to odcinek, którym można się poruszać bez dodatkowych zezwoleń. Na pokonanie doliny w obie strony mieliśmy 6 godzin, o 17 musieliśmy wszyscy stawić się w punkcie wyjścia. Cała dolina to spacer bez trudności jedyna niedogodność to odległość do pokonania. Idąc Doliną Truso mijamy mineralne jezioro Abano a niedaleko za nim wysiedloną wioskę Ketrisi, gdzie kiedyś mieszkali osetyńcy, którzy zostali wysiedleni w latach dziewięćdziesiątych do Rosji. Podczas dalszej wędrówki mijamy kolejną wioskę Abano skąd już tylko niewielki odcinek do ruin Twierdzy Zakagori.

Po zwiedzeniu Twierdzy zbieramy się do powrotu, czeka nas 11 km. droga. Na miejsce dochodzimy w komplecie i wracamy do Stepansmindy. Wracamy na kwaterę i pakujemy się do jutrzejszej drogi. W międzyczasie z gór schodzi Łukasz i jesteśmy już w komplecie.
Rano dzielimy się na dwie grupy, Błażej z Szymonem wyjeżdżają z Stepansmindy o 7:00 a ja, Łukasz i Piotr jedziemy o 9:00. Spotykamy się na dworcu Didube i ponownie się rozdzielamy, Szymon, Błażej i Piotr jadą zwiedzać Mcchete jedno z najstarszych miast Gruzji. Ja z Łukaszem postanawiamy pokręcić się po Tbilisi, idziemy w kierunku metra i przejeżdżamy na stację Lberty Square a stamtąd przechodzimy na punkt widokowy Kartlis Deda, na którym stoi posąg Matki Gruzji. Rozpościera się stamtąd piękny widok na Tbilisi. Na tym samym wzgórzu znajduje się również Forteca Narikala, którą również zwiedzamy. Ze wzgórza zjeżdżamy tramwajem Aerial do parku Rike, gdzie oglądamy Most Pokoju, odpoczywamy i około 20:00 idziemy na stację metra Avlabari. Jedziemy do ostatniego przystanku metra Varketili, tam spotykamy się z Szymonem i miejskim autobusem jedziemy na lotnisko, odprawiamy się i oczekujemy godziny odlotu. Błażej z Piotrem zostają jeszcze dwa dni w Tbilisi.